poniedziałek, 8 września 2014

Prawdziwa przyjemność czyli zasada przyjemności wobec zasady rzeczywistości

W jednym z artykułów prof. Wiesław Łukaszewski pisze: W języku polskim „jedzenie” ma dwa znaczenia. W pierwszym oznacza czynność, w drugim – pokarm. Jako czynność jest sprawą dość banalną. [Magazyn psychologiczny Charaktery nr 6 (173) czerwiec 2011] A jednak każdy z nas doskonale wyczuwa różnicę pomiędzy jedzeniem, smakowaniem, kosztowaniem, skubaniem, próbowaniem, pochłanianiem, łykaniem, gryzieniem, rozszarpywaniem, pożeraniem. Różnica ta sprowadza się do przeciwieństwa między poddaniem się niekontrolowanej zasadzie przyjemności, kiedy to pragniemy pożerać wszystko, co napotykamy, nie zważając na następstwa – a dopuszczeniem zasady rzeczywistości, zgodnie z którą szuka się pożywienia i dokonuje jego wyboru w inteligentny sposób. [str. 82, Bruno Bettelheim Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 1996]
Czym jest zasada przyjemności, dlaczego nami rządzi wbrew naszej świadomej woli i jak ją przechytrzyć – o tym wszystkim opowiada Opowieść o rybaku i dżinnie ze zbioru Księgi tysiąca i jednej nocy. Rybak wytrwale i godząc się z rozczarowaniami zarzuca sieci w morze. Zdechły osioł, garnek pełen piachu i mułu czy skorupy naczyń to jego bezużyteczne łupy. Za czwartym razem wyławia miedziany dzban, z którego uwalnia rozgniewanego dżinna. Oto jego opowieść. Przebywałem tam przez sto lat, mówiąc sobie w duchu: „Każdego, kto by mnie uwolnił, uczynię na wieki bogatym”. Ale sto lat minęło i nikt mnie nie wyzwolił. Gdy wkroczyłem w drugie stulecie, mówiłem: „Każdemu, ktokolwiek mnie uwolni, odkryję skarby ziemskie”, lecz nikt mnie nie wyzwolił. W ciągu czterystu następnych lat mówiłem:”Każdemu ktokolwiek mnie uwolni, spełnię trzy życzenia” ale nikt mnie nie uwolnił. Rozgniewałem się wtedy wielce i powiedziałem sobie: „Każdego, ktokolwiek uwolni mnie teraz, zabiję, pozwalając mu jedynie na wybór śmierci.” [cytaty z Opowieść o rybaku i dżinnie podaję w przekładzie Władysława Kubiaka] Takiego dżinna uwolnił rybak (znajoma to sytuacja). Rybak ocalał dzięki przytomności umysłu i własnej przebiegłości. Wyraził wątpliwość, czy to możliwe, aby tak ogromny dżinn mógł zmieścić się do tak małego naczynia jakim był miedziany dzban. Gdy tylko urażony tą sugestią dżinn zabrał się do udowadniania swojej racji, rybak zatkał naczynie i uwolnił się od gniewu dżinna.
Rybak w tej opowieści reprezentuje w swoim działaniu zasadę rzeczywistości, tak jak dżinn ukazuje wpływ zasady przyjemności. Pierwszy niestrudzenie podejmuje aktywny wysiłek i jest to wynik akceptacji wcześniejszych niepowodzeń, wiary w wytrwałość. Ostatecznie dzięki swojej przemyślności i zachowaniu bystrości umysłu udaje się rybakowi pokonać olbrzymie przeciwności. Dżinn tymczasem utyka w sytuacji, z której próbuje się uwolnić poprzez składanie kolejnych obietnic i przekupstw (których jednak nikt nie słyszy) tylko po to, aby w końcu ulegając żądzy odwetu zniszczyć jedyną daną mu przez los szansę na uwolnienie. Ujmując ten trudny konflikt między przeciwstawnymi tendencjami w kategoriach psychoanalitycznych, przedstawić go można jako następujące pytanie: czy dawać sobą rządzić zasadzie przyjemności, zgodnie z którą dążymy do natychmiastowego zaspokojenia naszych pragnień lub w razie niemożności osiągnięcia tego celu zmierzamy do szukania gwałtownego odwetu, nawet na osobach niemających z tym nic wspólnego – czy też nie chcąc być miotanym w życiu takimi impulsami, rządzić się zasadą rzeczywistości, zgodnie z którą musimy godzić się na wiele zawodów, jeśli chcemy zyskać końcową satysfakcję. [str. 64, Bruno Bettelheim Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 1996]
Każda osoba zmagająca się z nadwagą zna dżinna lepiej niżby chciała. Czasem udaje się go przechytrzyć tej zdrowej części, która pomimo przerażenia nie traci kontaktu z rzeczywistością. W wielu jednak wypadkach dżinnowi udaje się wykonać wyrok, uśmiercając dotychczasowe wysiłki i skazując nas na uwięzienie w świecie intensywnych emocji, oczekiwania natychmiastowej przyjemności i fantazjach o przeraźliwym odwecie. Jedzenie zmienia się w pożeranie, a głód nie służy naszemu rozwojowi (informując o potrzebach i kibicując wytrwałym wysiłkom) ale staje się naszym zarządcą, któremu ulegamy ze strachu przed okrutnymi konsekwencjami. Ale nie tylko.
Dżinn kojarzy się z mocą, siłą zdolną dać nam to, co najbardziej pożądane. W porównaniu z nim rybak to ktoś nieciekawy, przewidywalny i uwikłany w codzienność. Nie spotkałam osoby, która mówiąc o oczekiwanych efektach diety nie wspomniałaby o wspaniałym samopoczuciu, które razem z mniejszym rozmiarem miałoby się pojawić. Ja szczuplejsza/y to ja szczęśliwsza/y, spełniona/y, zdolna/y przenosić góry. Dżinn uwodzi nas swoją rzekomą mocą.
W innej bajce o rybaku i złotej rybce takiemu niezwykłemu apetytowi na życie bez wysiłku ulega sam rybak. Ostatecznie jednak z tego rezygnuje doświadczając jak bardzo fałszywa to strategia. Zasada przyjemności mami nas fałszywą obietnicą wielkiej mocy, dzięki której będziemy mogli osiągać rzeczy niezwykłe i sami takimi się stawać. Siła baśni polega na tym, że możemy bez nadmiernego moralizatorskiego tonu przekonać się, jak naprawdę mają się rzeczy. Dżinn jest niezwykły tylko we własnym mniemaniu. Zamknięty w ciasnej przestrzeni, osamotniony i uwikłany we własne silne uczucia roi o swej mocy, która jednak sama w sobie nie przyczynia się w żaden pozytywny sposób do zmiany jego położenia; przeciwnie – niszczy szansę na ratunek. Rybak akceptuje to kim jest i jakie jest jego zadanie. Wie, że jego przeżycie zależy od niego w tym „tylko” sensie na ile pozostanie wytrwałym, czujnym i aktywnie reagującym na bieżące wydarzenia. Zdolny jest powstrzymać chęć natychmiastowego spełnienia, odkładając przyjemność na później.
Ostatecznie to rybakowi udaje się odnieść zwycięstwo nad nieokiełznanymi, niszczącymi mocami, mimo że są od niego silniejsze. Dzięki temu to on ma dostęp do nieograniczonych możliwości, przestrzeni i relacji czyli do prawdziwej i trwałej przyjemności.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Otwarta Grupa Terapeutyczna dla Osób Odchudzających się

Już od 02 października w Krakowie rusza Otwarta Grupa Terapeutyczna dla Osób Odchudzających się.
To regularnie odbywające się spotkania, zalecane jako kontynuacja indywidualnego programu odchudzania. Grupa dla osób odchudzających się to aktywny sposób na poszukiwanie rozwiązań przy współudziale wspierającej siły innych.
Podczas spotkań będzie możliwe:
utrwalenie zmian nawyków żywieniowych,
wspólne budowanie motywacji do osiągnięcia zamierzonego celu,
budowanie atmosfery wzajemnego zrozumienia i wsparcia,
wymiana doświadczeń,
nauka radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych.

5 edycja psychologicznego programu zmiany wagi RÓWNOWAGA

Pracownia Psychoterapii i Centrum Leczenia Otyłości zapraszają na program.
RÓWNOWAGA to osiem uzupełniających się rozdziałów rozwijanych podczas comiesięcznych spotkań warsztatowych. W trakcie cyklicznych spotkań wykorzystuję różnorodne techniki psychologiczne, które
pobudzają do refleksji nad samym sobą, uczą jak poradzić sobie ze stresem, otwierają możliwość skorzystania z wewnętrznych i zewnętrznych zasobów mądrości. 
Więcej na: https://www.facebook.com/events/1481703295409672/

czwartek, 21 marca 2013

Dziewczynka w czerwonych trzewikach. Krótka opowieść o psychoterapii pacjentki kompulsywnie objadającej się.


Hanna (imię zostało zmienione) przyszła do mojego gabinetu pokonana przez wstyd i bezradność. Tylko totalna porażka – choć próbowała już wszystkiego – mogła sprawić, że odważyła się skorzystać z pomocy psychologa. Czuła się podle, bo znowu zawiodła samą siebie (tym razem już nie powiedziała nikomu, że po raz kolejny rozpoczęła dietę). Była tak przejęta wyrzucając z siebie swoją nieszczęśliwą historię, że zaniemówiła, gdy zapytałam ją, czego oczekuje ode mnie. Sądziła, że zasłużyła na karę, odrzucenie i odrazę, a nie na pomoc. Ale, skoro sama się o to proszę, to ona chętnie powie mi, czego chce ode mnie. „Chcę schudnąć!” - wykrzyczała.
To wszystko, co się w niej działo podczas pierwszego ze mną spotkania Hanna opowiedziała mi wiele miesięcy później, kiedy podczas cotygodniowych sesji psychoterapii zbliżyła się do mnie na tyle, że poza wstydem, że nie kontroluje swojego życia i poza złością do mnie, że ja nie kontrolują go za nią, poczuła także zaufanie. Wtedy już wiedziałyśmy, że problem z jedzeniem stanowił „tylko” przykrywkę dla innych trudności Hanny. Łatwiej było jej mieć nadzieję, że kontrolując wagę spowoduje, że jej życie będzie JEJ, niż zdecydować się na pracę nad swoim życiem, czego konsekwencją ostatecznie stało się także dbanie o swoje zdrowie i wygląd, co po raz pierwszy doprowadziło do trwałej zmiany nawyków żywieniowych. Ale od początku...
Jest taka baśń H. Ch. Andersena, w której mała dziewczyna – radośnie biegająca po lesie – porzuca swoje naturalne środowisko przekupiona przez starszą kobietę w powozie wizją wygodnego i bezpiecznego życia. Rezygnuje ze swojej wolności, pasji, kreatywności i determinacji do realizacji własnych pragnień, które to przymioty symbolizowane są w baśni przez własnoręcznie przez dziewczynkę wykonane buciki. Nie były piękne, ale dzięki nim mogła się przemieszczać po lesie, nie raniąc sobie stóp. W nowym domu wydawały się być jeszcze brzydsze, no i ... niepotrzebne. Zostały spalone. Zamiast nich dziewczynka mogła sobie wybrać nowe buty u szewca. Starsza pani postawiła jeden warunek – nie mogą być czerwone, gdyż ten kolor jest zbyt wyzywający dla małych dziewczynek. Cóż, kiedy właśnie czerwone trzewiki spodobały się naszej bohaterce. Może właśnie dlatego, że przypominały jej o nieskrępowanej wolności, którą czułą w lesie? Korzystając ze ślepoty swojej opiekunki te właśnie wybrała. Od tej pory bez przerwy w nich tańczyła nie mogąc przestać się zachwycać, jak pięknie wtedy wirują. Czuła się szczęśliwa prawie tak, jak w swoim lesie i prawie zapomniała o swojej za nim tęsknocie. Prawie...
Któregoś dnia zrozumiała jednak, że nieskrępowany taniec nie daje jej tego o czym marzyła i nie gasi smutku po tym, co straciła. Chciała przestać, ale gdy tylko usiadła, trzewiki znów porwały ją do tańca. Nie miała już nad nimi żadnej kontroli. Tańczyła przez tydzień, miesiąc, latami i nikt nie umiał pomóc jej pozbyć się przeklętych trzewików. W bajce ratunek przychodzi w postaci kata, który pozbawia dziewczynkę stóp. Traci je, zyskując w zamian możliwość decydowania o sobie. Od tej pory nie trwoni czasu na wirowanie w miejscu. Z trudem buduje na nowo siebie, wychodzi do ludzi, zauważa szanse, które umknęły jej, gdy goniła za utraconym szczęściem.
Analiza tej przypowieści w kontekście kompulsywnego objadania się (obok bulimii i anoreksji kolejne zaburzenie odżywiania) jest częścią warsztatów RÓWNOWAGA, które prowadzę od kilku lat. Kolejne osoby, które na nich spotykam, dodają coś do swojego rozumienia tej historii. Ale wszystkich nieodmiennie zaskakuje tak okrutne rozwiązanie. Wiele osób dopiero wtedy zdaje sobie sprawę, że uzależnienie, w które wpadły nie odejdzie samo, że nie ma powrotu do stanu sprzed, że stan sprzed ma jakiś związek z tym, jak żyją teraz.
Hanna uświadamiała sobie po kolei: swoją bezradność, pustkę, w której sądziła, że żyje i jak bardzo ciągła walka z nadwagą była jej potrzebna do tego, aby nie musieć konfrontować się z tym, co naprawdę bolesne. Kiedy wreszcie te trudne uczucia doszły do głosu, często zadawała mi pytania: „Jaki to ma sens?”, „Jaki sens ma ponowne przeżywanie historii, na które nie ma się wpływu?”, „Czy nie lepiej zamknąć pewne rozdziały i zapomnieć?”. Ale siła jej emocji i to, jak często po dziecięcemu – choć była przecież dorosłą kobietą – rozumiała dawne sprawy, utwierdzały mnie w przekonaniu, że Hanna chce uciec wciąż żyjąc w przeszłości. Że są sprawy, które wolałaby zamknąć ale również te, na których odejście nie chce się zgodzić. Że woli wirować w miejscu niż tracić, nawet jeśli w zamian zyskuje nowe. Że woli nie angażować się w nowe z obawy, że kiedyś to także straci. Lęk przed uzależnieniem od terapii był tym, co nie pozwalało jej związać się na tyle, aby wziąć ode mnie to, co mogło ją uniezależnić. Gdy to wreszcie nastąpiło, gdy Hanna zrozumiała, że może się bać o to, że ją dotknę, opuszczę, uzdrowię ale, że ten lęk nie musi odbierać jej szansy na lepsze – dzięki naszym rozmowom – rozumienie siebie, jej psychoterapia właściwie dobiegła końca. Hanna odzyskała swoje życie i wypełniła je uczuciami, które już jej nie zalewają, myślami, które są jej pomocne i doświadczeniami, które uczyniły ją spełnioną kobietą. Trudno nazwać jednak jej drogę ku temu łatwą, a i ja wielokrotnie czułam się jak kat.